Pracowałam w poradni chirurgicznej z własnym blokiem operacyjnym. Kazano mi przychodzić do pracy pół godziny przed dyżurem, żeby przygotować przychodnie do przyjęcia pacjentów (ogarnąć sterylizatornie, pomóc w przygotowaniu bloku operacyjnego do pierwszej operacji, uzupełnić materiały opatrunkowe w gabinetach, uruchomić komputery i programy, itp. itd.).
Miałam zmiany często na 7:30 jak miałam dyżur na bloku operacyjnym i sali wybudzeń albo od 8:00 kiedy miałam dyżur w przychodni. Bardzo często bez informowania mnie, albo już po przyjściu do pracy zmieniano mi w grafiku dyżury, gdzie musiałam zacząć pracę o 8:00 zamiast od 7:30. W związku z tym często gęsto zamiast pół godziny przed dyżurem już byłem godzinę wcześniej przed rozpoczęciem dyżuru.
Wielokrotnie zwracałam uwagę, żeby mnie o takich zmianach informować bo nie mam ochoty przychodzić do pracy na godzinę przed dyżurem. Jak grochem o ścianę.
W końcu zaczęłam przychodzić do pracy punktualnie (tj. 3 minuty przed rozpoczęciem dyżuru aby tylko zdążyć się przebrać).
Po trzech dniach wezwano mnie na dywanik z pretensjami, że jestem niekoleżeńska, bo wszyscy przychodzą wcześniej, żeby przygotować przychodnię a ja przychodzę „na gotowe”.
Spokojnie wyjaśniłam powód mojego zachowania i powiedziałam, że opatrunki to ja uzupełniam pod koniec dyżuru w czasie mojej pracy i nie widzę powodu, żeby to robić rano przed dyżurem, przygotowanie przychodni czy bloku operacyjnego jest takżepracą.
Przygotowanie przychodni do przyjęcia pacjentów jest również pracą a ja nie jestem wolontariuszem, żeby pracę wykonywać za darmo. Poza tym oni mogą mi organizować mój czas pracy a od mojego czasu wolnego to niech trzymają się z daleka.