Pracuję półtora roku jako handlowiec w branży sportowej…
Szef prowadzi biznes od lat ponad 20 jak nie więcej, więc na rzeczy powinien się znać, jakie produkty, ceny (które w niektórych firmach nie zmieniły się od lat kilkunastu).
No ale mniejsza o to, ostatnio do mnie podchodzi i pyta się o cenę jednego produktu, no to mu mówię ile za niego płacimy plus koszty dodatkowe jak wysyłka itd.
Następnego dnia z rana podchodzi do mnie i z wielkim oburzeniem, że pytał się mnie o cenę a ja mu nie podałam, to mu mówię, że wczoraj podałam mu od razu cenę z głowy, bo ją znam. A wielce król zamętu odrzekł do mnie ŻE ON NIE WIDZIAŁ TEJ INFORMACJI W RAPORCIE DZIENNYM…
Tak, najmniejsze pierdoły, jak przekręcenie grzejnika (max do 3, więcej nam bez zgody nie wolno) czy odpowiedź na maila musimy omawiać z nim i nie daj boże nie zapomnieć umieścić w raporcie ?
Zastanawiam się, czy wyjścia na „siku” też mam wpisywać do raportu, by usprawiedliwiać moją 3-minutową nieobecność na stanowisku.…