Nie wiem czy nadaje sie na Januszy, ale piekielność jest. Była tutaj kiedyś mowa o UP. Urząd pracy nigdy nie zaoferował mi pracy, stażu. Pojawiałam się tam na podpisanie świstka, żeby mieć ubezpieczenie. Sama szukałam pracy.
Pewnego dnia kobieta z UP mówi mi, że jakiś pracodawca był zainteresowany przyjęciem mnie na staż (zostawiałam CV wszędzie) pytam więc gdzie co i jak. Na co ona, że sprawa jest już nieważna bo to było miesiąc temu, irytacja mało powiedziane.
Jak zapytałam, dlaczego nikt mnie o tym nie poinformował, powiedziała, że to ja powinnam sama się dowiedzieć. Trochę się z nią pokłóciłam, na koniec kiedy zapytałam, czy mają jakąś ofertę pracy dla mnie, powiedziała, że wolontariat przy sprzątaniu ulic. Przecież i tak nic nie robię więc co mi szkodzi pozamiatać ulice, w końcu się do czegoś przydam dla miasta- to były jej słowa. Wyszłam.
Jakiś tydzień później ogłosili kolejne staże. Więc ja konsekwentnie pojawiłam się tam codziennie z pytaniem, czy jest staż dla mnie. Przez bity miesiąc słyszałam NIE. Mieli dość już mojej facjaty, śniłam się tym babom nocami. W końcu dali mi staż w szpitalu na cały rok. Kobieta od wolontariatu na ulicy, zapytała, czy się cieszę, że nie będę musiała jej już oglądać. Powiedziałam, tylko że do zobaczenia za rok.