Pracowałam kiedyś w popularnej sieci restauracji. Praca głównie po 10 h, głośno, gorąco, duszno i oczywiście praca w ciągłym biegu. Jednego dnia przyszłam do pracy bardzo źle się czując. Nogi miałam jak z ołowiu, wszystko mnie bolało ledwo byłam w stanie przejść przez kuchnię kilka metrów.
Po jakichś sześciu godzinach pracy czułam się już tak źle, że mieniło mi się w oczach i nie byłam w stanie ustać na nogach. Poprosiłam kierowniczkę o zwolnienie. Informacje o tym, że nie ma szans otrzymałam po kolejnych dwóch godzinach, bo kierowniczka była zbyt zajęta siedzeniem z dwiema managerami w biurze metr od kuchni by ze mną porozmawiać.
Kolejną prośbę o wcześniejsze zwolnienie zbyła mówiąc, że mogę iść, ale cofnie mi awans. Co było dalej pamiętam jak przez mgłę. Obudziłam się nie w swoim mieszkaniu a w domu rodzinnym dzień później z nałożona kwarantanną.
Kiedy zadzwoniłam do kierowniczki poinformować ja o pozytywnym teście na covid usłyszałam tylko „z*jebiste zachowanie zapomnij o awansie”