piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieWyjazd szefostwa i brak wypłaty

Wyjazd szefostwa i brak wypłaty

Ogólnie długo się zastanawiałam czy ta historia nadaje się na tę stronę, ale postanowiłam zaryzykować. Będzie dosyć długo i pewnie chaotycznie, za co przepraszam, ale sytuacja sprzed paru lat.

Pracowałam parę lat temu w pewnej niedużej firmie, gdzie szefostwem było małżeństwo – on codziennie jeździł z towarem, zbierał kasę z punktów, dawał mam wypłaty, ona wpadała raz na jakiś czas głównie sprawdzić, czy wszystko gra.

Pracowałyśmy na punkcie we dwie, w trybie dzień na dzień, otwarte 7 dni w tygodniu. Co jeszcze ważne dla historii, wypłaty dostawałyśmy w formie tygodniówek, przy czym szefowa kiedyś powiedziała, że wypłatę możemy wołać kiedy chcemy. Nawet jeśli przepracowałyśmy tylko, dajmy na to, 2 dni w danym tygodniu to nie ma problemu – wypisz kartkę ze swoimi godzinami i daj szefu. Kartki były wypisane po to, żeby po otrzymaniu pensji się pod nimi podpisać. No i bajka…
…z tym, że niekoniecznie.

Nastał pewien piątek, ostatni dzień mojej pracy w tym tygodniu, przyjeżdża szefu no to ja dawaj tę kartkę i grzecznie proszę o pensję. On nie – nie mam pieniędzy, nie będę szedł wypłacać, weź se wieczorem z utargu. Mi się żółta lampka zapaliła, dziwne, pierwszy raz taka sytuacja. Ogólnie nie zgodził się, żebym mu kartkę wieczorem włożyła do reszty utargu, zmusił mnie, żebym podpisała ją przed otrzymaniem hajsu. Druga lampka. On się spieszy, on już leci, no to pa.

I tak żem sobie handlowała cały dzień, a że za przeproszeniem gówno, żem uhandowała to na moją pensję było za mało. Stwierdziłam, że na drobne nie będę się rozmieniać i nie będę brała części dzisiaj, a części w poniedziałek, nie zabrałam nic. Napisałam za to kumpeli, która miała być na drugi dzień, żeby bossa poprosiła o mój hajs, kartkę podpisaną zabrał, do wypłaty tyle a tyle, a ja sobie podjadę.

Na drugi dzień zonk – nie ma ich, wyjechali. Jak to wyjechali? Przecież dzień wcześniej zero informacji, nic, null. Towar przywiózł w sobotę jego kolega, u którego się zaopatrywał i wtedy dopiero on, bardzo zaskoczony, że nie wiedziała jej powiedział.

Kumpela załamana, bo ona też chciała wypłatę. Tu małe didaskalia – ona wypłatę brała w każdą sobotę, a ja wtedy kiedy byłam w robo ostatniego dnia w danym tygodniu. U niej to było o tyle ważne, że wielokrotnie mówiła, że ona praktycznie żyje od soboty do soboty, a pod koniec tygodnia jeździ właściwie na oparach.

Dzwonię do dziewczyny z innego punktu, o co chodzi, czy miały wcześniej informację, że ich nie będzie i co równie ważne, czy zatowarowały się na cały weekend (zamówienia składałyśmy co wieczór u szefa). Tak, ona wszystko wiedziała, no pojechali se na narty, no tak ona złożyła większe zamówienie. No to teraz już wiedziałam, czemu się tak spieszył dzień wcześniej. Tu jeszcze wspomnę, że ten jego kolega miał otwarte od poniedziałku do soboty, w związku z tym, jeśli była potrzeba zatowarowania w niedzielę to szefu musiał jechać w inne miejsce. W sytuacji kiedy ich nie było, nie było również możliwości, żeby ktoś inny dowiózł towar w niedzielę.

Jak to weekend to i ruch większy – kumpela w niedzielę nie miała już za bardzo czym handlować. O hajs napisała w sobotę do szefa – nie otrzymała odpowiedzi do końca dnia, więc stwierdziła, że kartkę z godzinami mu zostawi i kasę zabierze, bo naprawdę jej potrzebowała. Ja stwierdziłam, że poczekam do poniedziałku. Wiem, że nie powinna była się rządzić nieswoimi pieniędzmi i czekać na odpowiedź/czekać aż wrócą, ale nie oceniam, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

Jak ktoś przebrnął przez ten elaborat to teraz następuje ciekawsza część. Nastał nowy tydzień a z nim afera – z jakiej racji zabrała sobie pensję, dlaczego nie zamówiłam więcej towaru? I o ile rozumiem to, że mieli prawo wściekać się o kasę, tak nie rozumiem tego kim trzeba być, żeby dobrze wiedzieć o tym jaką laska ma sytuację i nie odpisać przez cały dzień na głupiego smsa.

Ogólnie rozmowa była z nimi jak grochem o ścianę, na pytanie czemu nie poinformowali nas, że ich nie będzie i pasuje zrobić większe zamówienie dostałam od szefowej odpowiedź pełną wyrzutów, że oni dostali od znajomego propozycję wyjazdu i mieli godzinę na to, żeby się spakować! Ale jednak mieli czas na to, żeby załatwić kogoś innego żeby przywiózł towar. Cała wina zrzucona na nas, bo czy nie można spontanicznie wyjechać?

Na nasze stwierdzenie, że nie interesuje nas gdzie i jak często wyjeżdżają, mogą nawet co tydzień latać na Hawaje, wystarczy krótka informacja, że ich nie ma, szefowa się zapętliła z argumentami jw. Na argument, że skoro nie raczyli nas poinformować mogli po prostu zakupić więcej towaru, przecież sami doskonale wiedzą co u nich schodzi, odpowiedź, że dziewczyny z drugiego punktu jakoś dały radę więcej zamówić.

No dziwota, wiedziały – zamówiły, a ty skoro nie posiadłaś daru telepatii to teraz cierp.

Nawet coś tam zaczęła przebąkiwać, że skoro on nie odpisuje to można do niej pisać, a potem coś o tym, że nie mieli zasięgu, więc ogólnie zaczęła sama sobie zaprzeczać. No i oczywiście klasyk, że do wypłat jesteśmy pierwsze a żeby coś zrobić ponad to, to już nie – to akurat szef. Do dzisiaj nie wiem o co mu chodziło.

Dziś już obie tam nie pracujemy, ale historii stamtąd mamy na pęczki, jak się spodoba to mogę dać więcej 😉

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE