Pracowałem w małym korpo i byłem jedynym facetem w dziale. Szefowa była mega zakompleksiona i musiano się z niej mocno śmiać w wieku szkolnym i mściła się teraz na podwładnych.
Raz szefowa była na urlopie, zgłosiłem urlop jej zastępczyni, na który się zgodziła. W dniu wyjazdu szefowa stwierdziła, że ona nie wyrażała zgody na urlop i nie ma teraz o tym mowy, bo jest rzekomo kupa pracy i urlop mi musi odwołać.
Nie było w firmie kadr, nie miał kto mi pomóc, pociąg odjeżdżał za godzinę. Nie umiałem zrobić nic, żeby wyjść z sytuacji więc zostałem.
Następnego dnia rano złożyłem wypowiedzenie, doniosłem na nią do przełożonych z groźbą, że idę z tym do PiP. Zemściła się na swojej zastępczyni dając jej okres naprawczy za złe zarządzanie zasobami…